Posty

rana wylotowa

Zostałam oszukana przez dwie osoby jednocześnie. Bardzo ciekawe uczucie, ale nieszczególnie polecam, mój drogi czytelniku.  Będąc kajirą (bo kajira to też człowiek, co może być szokiem) ważny jest szacunek wobec siebie samego. To on pozwala wyznaczyć granice, poczuć, gdy są one przekraczane oraz bronić ich. Jeśli nie posiadasz do siebie samego szacunku, zawsze będziesz raniony, zawsze zostaniesz wykorzystany.  Ja wyciągnęłam wnioski z doświadczeń niestety własnych. Więc gdy teraz spotkałam się z próbą manipulowania mną oraz z kłamstwem stanowczo mówię wulgarne słowo na S. I nie ma znaczenia, czym druga strona próbuje się wytłumaczyć. Już piszę Ci, dlaczego:      Niespodzianka nr 1 - manipulant zawsze zostanie manipulantem. Aby manipulować trzeba mieć pełną świadomość tego, co się robi. Nie próbuj oszukać samego siebie, że to na pewno wyszło mu przypadkiem.       Niespodzianka nr 2 - manipulant zawsze po "nakryciu" go powie ci dokładnie to, co chcesz i potrzebujesz usłyszeć, a

2 kg wniosków

     Życie usłane różami..? W moim przypadku bardziej pasuje usłane karami. Tak to już jest, że perfekcja i dążenie do ideału wiąże się z ciężką pracą. Bo jeśli myślałeś, że Aktem Submisji załatwisz sobie, drogi czytelniku, wejście do nieba, to nie tutaj te numery. Może w platońskiej teorii idei, gdzie jesteśmy kompletną wersją siebie samych by to przeszło. Także okres największego wzrostu uznaje za otwarty, bo w końcu doszłam do jednego sedna. Jednego, bo pewnie jest ich więcej :)      Jedną z ostatnich kar było trzymanie czegoś, co waży 2 kg, na wyprostowanych rękach przed sobą przez 2 godziny. Mogłabym powiedzieć, że to były najdłuższe 120 minuty w moim życiu, ale nie powiem. Jeden z tych bardziej powierzchownych wniosków to ten, że czas zawsze płynie i nigdy nie stoi w miejscu. Drugi to taki, że mam bardzo słabe mięśnie ramion, te które uaktywniają się jedynie w tej pozycji, a że w życiu jej nie stosuję to… Kara okazała się niemożliwą do wykonania w swojej pierwotnej wersji. Musiał

On the edge of comfort

Obraz
Trigger warning. Dużo emocji, liryzmu i metafor. Bełkotliwe wyznania to moja specjalność.  Dziś był ten moment, kiedy zdałam sobie sprawę, że znalazłam znów spokój w sobie.  Rozmowy z Tobą otwierają nowy etap w życiu. Może faktycznie jest w tym przesądzie trochę kuszenia... Że gdy szukasz to źle trafiasz, a jak w końcu odpuścisz, to zamek się otwiera. Tak niedawno otworzyłam się na siebie, jednocześnie akceptując swoją samotność na poziomie świadomości... A teraz jesteś ciągle ze mną i towarzyszysz mi w ten najintymniejszy i najpiękniejszy sposób.  Czuję, jakbym zaczerpnęła świeżego powietrza po opadnięciu na dno jeziora. Jestem w stanie trzeźwo spojrzeć na samą siebie i zacząć poruszać rękoma, by płynąć ku górze. W tym miesiącu przeanalizowałam więcej, niż w ostatnich latach. Poznając Ciebie poznaję bliżej te części mnie, które chciałabym mieć wciąż wygodnie zakopane pod dywan.  Kiedy opowiedziałam Ci swoją historię, kuliłam się ze strachu. Tak, to straszne obdzierać się z intymności

Na dobrej drodze

 Od pierwszego posta na tym blogu, a właściwie od pierwszego dnia poznania Takiej Jednej Niewolnej, minęła już chwila, choć nieprzesadnie długa. Mam wrażenie jakby od tamtej "mnie" dzieliła mnie wieczność. I myślę, że tak właśnie jest. Życie maj zmieniło się nie do poznania. Dojrzałam. Przejrzałam (na oczy). Wyzwoliłam się. Pozwoliłam sobie samej na wzrost, na ruch, który bardzo długo blokowałam.  Półnaga położyłam się na łóżku. Nogi szeroko, jakbym została naciągnięta liną. Ręce wygodnie wzdłuż ciała. Głęboki wdech. Głęboki wydech... Błogi spokój. Pierwszy raz od kilku lat. Wdech i wydech. - Tak, to prawda. - myślę sobie. Pozwalam sobie na to uczucie, które wypełnia mnie całą aż po brzegi. Ta chwila odwagi, kiedy postanawiasz w końcu nie walczyć z tym, co czujesz od tak dawna. Nie walczyć ze strachem, ze światem, ze sobą. To jest ten spokój, który przychodzi, kiedy zaakceptujesz siebie, jakim jesteś. - Tak, to prawda. - myślę. Najpierw z lekkim smutkiem, a wręcz dziwaczną no

Początek, czyli dzień dobry

 Nigdy juz nie będę pisać ze wszystkimi znakami polskimi. Pozmieniało się trochę i polegam na swoim telefonie... Można by nawet rzec, ze mozg poszedl w odstawkę, ale nie, cos tam się jeszcze tli. Ale na pewno nie chec bycia idealnie odbierana. Taka tam M, niby uległa, niby tyle marzen, tyle potrzeb, tyle rzeczy znajomych i nieznajomych wokoło. Ale jeśli pada pytanie, a kim Ty jesteś, to ja właściwie nie znam odpowiedzi. Jakos mozna powiedziec, mniej więcej mloda, w dodatku kobieta. To pewnik. Dalej matka, tu też nie trzeba się zastanawiać. Dalej... W kontekście tego bloga, to dalej sie okaże. Mam wrażenie, że założyłam go jako medium do siebie samej. Ulegla? A moze niewolnica? A moze w ogole jestem zbyt zmeczona, by być czymkolwiek. Zbyt zblazowana, by być czlowiecza.  A tak serio, to cześć, blogu. Ja jestem M, chciałabym X, a wychodzi Y. Co robimy?